Zaloguj się
Wan001489
Po walce z Bandai w ciele Hyakkimaru zachodzą pewne zmiany. Na prośbę Dororo młodzieniec opowiada swoją historię!
Kupując teraz ten produkt otrzymasz 2 punktów lojalnościowych. Twój koszyk wyniesie 2 punktów które mogą być zamienione na jeden bon o wartości 1,00 zł.
Dororo i Hyakkimaru 02
Po walce z Bandai w ciele Hyakkimaru zachodzą pewne zmiany. Na prośbę Dororo młodzieniec opowiada swoją historię!
Odbiorca: :
* Pola wymagane
lub Anuluj
OPOWIEŚĆ O PRZESZŁOŚCI
„Dororo i Hyakimaru” to remake kultowej, choć nie tak znanej, jak np. „Black Jack” czy „Atom” mangi mistrza i ojca japońskiego komiksu Osamu Tezuki. Remake całkiem udany, może nie tak bardzo, jak ocierająca się o geniusz seria „Pluto”, niemniej nadal warty poznania, jeśli lubcie shouneny. I bardzo klimatycznie przy tym zilustrowany.
Głównych bohaterów opowieści jest dwóch. Pierwszym z nich jest Hyakkimaru, ponury, potężny wojownik polujący na demony. Przemierza on kraj, nie zważając na nikogo, byle tylko wypełnić swój obowiązek. Zamiast rąk ma miecze, wydaje się nie znać strachu ani litości, ale…
Dororo to sierota, która każdego dnia próbował zdobyć coś do jedzenia, by przetrwać w biedzie wojennej rzeczywistości świata u schyłku okresu Muromachi. Kradzież to jedyne, co mu pozostało i tak pewnego dnia wpakował się w kłopoty, z których chcąc nie chcąc wybawił go Hyakkimaru, który stanął do walki z okolicznym demonem. Od tamtej pory los połączył tę dwójkę i teraz obaj lepiej się poznają. Nadchodzi czas, by na prośbę Dororo Hyakkimaru opowiada o swoją historię!
Remake’i w świecie mang i anime nie są żadnym niezwykłym zjawiskiem. Co prawda to domeną Amerykanów jest kręcenie filmów na podstawie innych filmów i wciskanie ich widzom, jako coś absolutnie wartego uwagi, ale i Japończycy w ostatnich latach postawili na powrót do kultowych anime. Seria „Neon Genesis Evangelion: Rebuild” (która w trzecim filmie poszła w dziwne rejony, ale to nie miejsce do takich rozważań), „Dragon Ball Kai” czy „Sailor Moon Crystal” są na to najlepszym przykładem. W świecie mang zdarza się to rzadziej, ale zdarza, o czym mogli przekonać się polscy czytelnicy sięgając po wspomnianego już przeze mnie „Pluto”, a teraz także czytając „Dororo i Hyakimaru”. A czy warto?
Jeśli lubicie shounenowe klimaty, opowieści przygodowe o walce z nieczystymi siłami, klimatyczne, że momentami ocierające się o horror, ale proste przy tym i bardzo lekkie w odbiorze, to tak. Podobnie jak w sytuacji, gdy jesteście miłośnikami twórczości Tezuki. Satoshi Shiki, autor m.in. „Kamikaze” nie jest co prawda twórcą tego kalibru, co odpowiedzialny za „Pluto” Naoki Urasawa, ale też daje radę, tworząc opowieść dynamiczną, nastrojową i sympatyczną w odbiorze, zaludnioną przez wyraziste postacie i poprowadzoną w szybkim tempie.
Do tego dochodzą bardzo udane ilustracje, dość mroczne, choć jednocześnie nie za ciężkie i dobrze pasujące do charakteru mangi, a także świetne wydanie. Co prawda nadal mam nadzieję, że kiedyś doczekamy się po polsku oryginału Tezuki, bo klasyki nic nie zastąpi, jednak na „Dororo i Hyakimaru” narzekać nie mogę. To dobry komiksowy akcyjniak i mi to wystarcza.
Klasyka w nowym wydaniu
Jeżeli ktoś nie miał do czynienia z oryginałem autorstwa legendy Osamu Tezuki, a na leciwe pozycje reaguje alergicznie, to zdecydowanie powinien sięgnąć po wydawany przez Waneko tytuł Dororo i Hyakkimaru. Manga to doskonały przykład tego, jak powinno się robić dobre i wpadające w oko odświeżone wersje komiksowych klasyków.
W pierwszym tomiku czekało na czytelnika sporo widowiskowej akcji. Część druga pod tym względem jest odrobinę spokojniejsza. Album w zasadzie podzielony jest na dwie osobne części. W pierwszej twórca przy zastosowaniu klasycznej retrospekcji pokazuje przeszłość Hyakkimaru. Ukazane tutaj dzieciństwo bohatera zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych. Mały „potworek”, którego los wydawał się przesądzony, znalazł jednak ludzi, którzy się nim zaopiekowali, dodatkowo tworząc dla niego odpowiednie „sztuczne ciało”. Czytelnik ma okazję również zobaczyć, jak zaczęła się wielka podróż bohatera i co musi on zrobić, aby odzyskać swoją ludzką formę. Część druga powraca na bardziej utarte tory, będąc przedsmakiem do kolejnej epickiej potyczki. Ziemie, po których podróżują bohaterowie są nękane nieustającą wojną, w której niewinnymi ofiarami są również kobiety i dzieci. Za takimi okrutnymi zbrodniami musi stać jeden z upiorów, na którego poluje samuraj. Sprawa jego pokonania będzie jednak o wiele bardziej skomplikowana, szczególnie że ma wiązek z jego przeszłością.
Nie ma co ukrywać, że Dororo i Hyakkimaru od samego początku nie jest tytułem, który mógłby zachwycać mocno rozbudowaną fabułą. Owszem historia jest ciekawa i w wielu miejscach dość nietuzinkowa, jednak ograniczona ilość stron w poszczególnych tomikach, wymusza pewne scenariuszowe uproszczenia i pozostawianie pewnych niedomówień. Sięgając jednak po ten tytuł, większość potencjalnych odbiorców oczekuje od niego dynamicznej akcji oraz zapewnienia prostej i intensywnej rozrywki. Pod tym względem manga sprawdza się w 100% i nie ma się tutaj do czego przyczepić.
Zdecydowanie najważniejszym elementem odświeżonego „klasyka” jest jego oprawa wizualna. Satoshi Shiki tworzy rysunki, obok których trudno przejść obojętnie, nawet jeśli jest się największym mangowym estetą. Projekty postaci, tła, kadry prezentujące naturę czy chwile świetnie prezentujące dynamikę potyczek. Wszystko to dopracowane jest tutaj w najdrobniejszych detalach i przystosowanego do współczesnych standardów. Styl znacząco różni się od tego, co można było widzieć w wydaniu z 1969 roku. Twórca jednak pod pewnymi względami stara się zachować klimat oryginału.
Dororo i Hyakkimaru to naprawdę niezła manga, którą powinien przeczytać każdy miłośników bardziej „widowiskowych” komiksów, który poszukuje chwili niezbyt wymagającego relaksu. Jeśli tak właśnie podejdziemy to tego dzieła, to kolejne strony będzie pochłaniać się błyskawicznie, a na koniec na twarzy pojawi się uśmiech zadowolenia.