Zaloguj się
Wan001468
Alibaba odkrywa nowy, wolny od wojen świat stworzony przez Sindbada, w którym cesarstwo Kou chyli się ku upadkowi. Aby uratować przyjaciółkę, cesarzową Kogyoku, decyduje się przyjąć rolę jej emisariusza!
Kupując teraz ten produkt otrzymasz 2 punktów lojalnościowych. Twój koszyk wyniesie 2 punktów które mogą być zamienione na jeden bon o wartości 1,00 zł.
Magi: Labirynth of Magic 30
Alibaba odkrywa nowy, wolny od wojen świat stworzony przez Sindbada, w którym cesarstwo Kou chyli się ku upadkowi. Aby uratować przyjaciółkę, cesarzową Kogyoku, decyduje się przyjąć rolę jej emisariusza!
Odbiorca: :
* Pola wymagane
lub Anuluj
MAGI x 30
To już trzydziesty tomik „Magi”. Niezłe osiągnięcie, w świecie, gdzie konkurencja jest duża, prawda? Ale co się dziwić, shouneny to najpopularniejsze z mang, a „Magi: Labirynth of Magic” to kolejny znakomity reprezentant tego gatunku. I po prostu kawał dobrego, wciągającego komiksu przygodowo-fantastycznego.
Ponieważ to już 30 tomik mangi i ani fani nie chcą zdradzać sobie zbyt wiele z tego, co się dzieje, ani nowych czytelników nie za wiele to obejdzie, bo i tak nie będą mieli szerszego kontekstu, więc pozwólcie, że zostawię Was z oficjalnym opisem:
Alibaba odkrywa nowy, wolny od wojen świat stworzony przez Sindbada, w którym cesarstwo Kou chyli się ku upadkowi. Aby uratować przyjaciółkę, cesarzową Kogyoku, decyduje się przyjąć rolę jej emisariusza!
Znam „Baśnie tysiąca i jednej nocy”, bo któż ich nie zna. I jak każdy miałem okazję poznać jakieś dzieła osadzone w arabskich realiach. Ale, jak już pisałem, daleki jestem od pałania sympatią do tego typu opowieści. Dlatego długo się wahałem zanim sięgnąłem po pierwszy tomik „Magi”. Co mnie do tego przekonało? Nie będę ukrywał, że rzecz prozaiczna: to, że „Magi” jest shounenem. Może wydawać się, że to trochę zbyt mało, ale nie dla kogoś, kto wychował się na „Dragon Ballu”. Zresztą wiele rzeczy z tej opowieści przypomniało mi „Smocze Kule”, a to musiało przesądzić. Choćbym miał tylko z ciekawości liznąć serii. Na szczęście okazało się, że to opowieść, której liznąć się nie da, bo przy pierwszej próbie, niczym zamarznięta klamka, przykleja do siebie język i każe chłonąć się w całości.
A chłonąć jest co. Co prawda autorka oparła swoje dzieło na sprawdzonym schemacie: dziecięcy bohater, który z czasem dojrzewa, szalona wyprawa przez niezwykły świat, dużo walk, zagrożeń, niezwykłości, magii, humoru, odrobiny erotyki , do tego arabskie klimaty… Czy to one przełamały konwencję? Tego bym nie powiedział, bo mangi garściami czerpią z egzotycznych dla Japończyków estetyk (pamiętacie „Neon Genesis Evangelion” oparty na biblijnych motywach?), ale świetnego wykonania już tak. Bo całość czyta się znakomicie nawet jeśli „Baśni…” się nie trawi.
W skrócie: „Magi” to nic innego, jak wzorcowy shounen – dynamiczny, wciągający, zabawny… Żonglowanie motywami z arabskich baśni i legend o dziwo buduje własny charakter serii, a całość ani przez chwilę nie nudzi. Do tego dochodzą świetne, też kojarzące się z „DB” rysunki i dobre wydanie. Dlatego miłośnikom shonenuów i „Baśni tysiąca i jednej nocy” polecam z czystym sercem – będą bawili się znakomicie.